на главную   |   А-Я   |   A-Z   |   меню


Chicago, piatek noca

Pani Malgorzato,

nie ma chyba lepszego miejsca (moze tylko Nowy Orlean) na 'swiecie, aby dotkna'c i poczu'c bluesa. Tak do ko'sci…

Klub nazywa sie „Blue Chicago” i znajduje sie tylko 12 minut pieszo od Magnificent Mile (Wspaniala Mila) w Chicago, kawalka Michigan Avenue, kt'ory uznaje sie, „za jedno z najwspanialszych centr'ow handlowych 'swiata”. Na niewielkiej poro'snietej drapaczami chmur powierzchni 'srodka ameryka'nskiego miasta upakowano 460 sklep'ow, 275 restauracji i 51 hoteli. Amerykanie mieszkajacy lub odwiedzajacy Chicago uwazaja, ze jest to „piekne i wspaniale” (stad ang. Magnificent). Wielu z odwiedzajacych przybywa do Chicago wla'snie dla tej Wspanialej Mili i nie zauwaza, ze warto na przyklad zrobi'c przerwe w zakupach lub jedzeniu i przenie's'c sie na pobliska promenade wijaca sie wzdluz malowniczego brzegu jeziora Michigan. Gdybym mial wplyw na nazywanie ulic w Chicago, to nazwe „Wspaniale Mile” (jest ich wiecej niz jedna) zarezerwowalbym wla'snie dla tej promenady.

Osobi'scie nie daje sie oczarowywa'c centrom handlowym w zadnym miejscu na kuli ziemskiej, obojetnie na jakiej szeroko'sci i dlugo'sci geograficznej sie znajduja, i mam dosy'c, gdy musze spedzi'c wiecej niz godzine na przyklad w Galerii Mokot'ow w Warszawie. Moje c'orki nie potrafia tego zrozumie'c, a ja nie mam, po raz kolejny, ochoty im tego tlumaczy'c. Moze, gdy zaczna same placi'c za swoje zakupy, bedzie to dla nich jasne. Gdyby milo's'c ojc'ow do c'orek mierzy'c czasem spedzonym w centrach handlowych w r'oznych miejscach 'swiata, to mialbym szanse na bardzo dobry wynik. Ale wcale nie bylbym z tej nagrody dumny. Wazniejszy, o wiele wazniejszy, bylby czas spedzony na czytaniu im bajek, gdy byly male lub opowiadaniu im o gwiazdach lub o tym, co jest najwazniejsze w zyciu, teraz gdy sa juz wieksze. Malo im czytalem i malo im opowiadalem, i teraz mam wyrzuty sumienia, i chce nadrobi'c – cho'cby i w centrach handlowych – ten stracony czas…

Ale mialo by'c o bluesie w Chicago. Klub jest wyjatkowy (536 N. Clark Street; tel. (312) 661-0100, dla zainteresowanych, kt'orzy zbieraja takie informacje i chcieliby sie tam wybra'c). Pono'c po wielkim pozarze w 1871 roku, kt'ory zr'ownal z ziemia ogromna cze's'c miasta, Blue Chicago na Clark Street byl pierwszym miejscem w mie'scie, w kt'orym grano „na zywo” najpierw jazz i swing, a potem bluesa. Po pewnym czasie jazz wywedrowal z Blue Chicago gdzie indziej i zostal tylko blues.

W Chicago muzyka jest wszechobecna. Oblicze miasta tworzyli nie gangsterzy (Al Capone, Hymie Weiss, Big Jim Colosino), ale architekci (William Le Baron Jenney wla'snie w Chicago w 1885 roku jako pierwszy zastosowal nowy typ konstrukcji – stalowy szkielet budynku – i rozpoczal nowa epoke w architekturze: epoke drapaczy chmur) i… muzycy. Tacy jak na przyklad Benny Goodman i Louis Armstrong.

Wczorajszego wieczoru przed Blue Chicago stala dluga kolejka. Wiekszo's'c stojacych stanowili Europejczycy. Wej'scie do malego ciemnego pomieszczenia zagradzal gruby Murzyn w kwiecistej hawajskiej koszuli. Na jego wypuklym brzuchu lezal zlocisty krzyz Przypiety do grubego la'ncucha przewieszonego wok'ol szyi. W dloni 'sciskal plik banknot'ow. Odebral ode mnie pieciodolarowy banknot, dolozyl do pliku i pokwitowal zaplate, wciagajac sw'oj ogromny napecznialy brzuch. Powstala przerwa miedzy 'sciana korytarza i jego brzuchem. Poprzez wahadlowe drzwi moglem wej's'c do 'srodka. Uslyszalem za soba:


– God bless you (Niech cie B'og bogloslawi)…


Usiadlem przy barze na przeciwko malej sceny. Trzech czarnych muzyk'ow w nieskazitelnie bialych garniturach i czarnych koszulach z zabotami stroilo instrumenty. Po kilku minutach na scene weszla mloda, biala, bardzo wysoka dziewczyna. Byla ubrana w obcisle dzinsy i r'ozowy podkoszulek. Byla boso. Postawila trzy szklanki z woda na malym stoliku obok mikrofonu. U'smiechnela sie i powiedziala, ze nazywa sie Joscelyn Eve Stoker, ma 17 lat, przyjechala tutaj z Devon w Anglii i zrobi „je'sli pa'nstwo pozwola, troche halasu”. Zaczela 'spiewa'c bluesa. Dawno nie slyszalem tak pieknego „halasu”. Gdyby nie fakt, ze stala kilka metr'ow ode mnie, nigdy nie uwierzylbym, ze jest biala i ze jest tak mloda. 'Spiewala o tym, o czym zawsze opowiada blues: o smutku, utraconej milo'sci, zlo'sci, nienawi'sci, placzu, tesknocie i nadziei. Opowiadala o tym, jak gdyby to wszystko sama przezyla i jedynie to wydawalo mi sie falszem. Nie mozna mie'c tyle smutku w sobie, bedac tak mlodym. Aretha Franklin nie za'spiewalaby bardziej czarnego, nostalgicznego bluesa niz za'spiewala ta nastolatka. Tylko czasami, gdy zamykalem oczy, przypominala mi swoim glosem Janis Joplin. Ale tylko czasami. 17-letnia Joscelyn Eve Stoker, kt'ora robila tego wieczoru „halas” w Blue Chicago, jest bardziej znana pod swoim pseudonimem: Joss Stone. Sprzedala ponad 5 milion'ow swoich plyt…

Nie ma chyba lepszego miejsca na 'swiecie (powt'orze: moze tylko wyjatkiem Nowego Orleanu), aby zapomnie'c sie, dotkna'c i poczu'c bluesa. Je'sli znajdzie sie Pani w najblizszym czasie w Chicago, to prosze p'oj's'c do Blue Chicago na 536 N. Clark Street.

Koniecznie…

Serdecznie,

JLW


PS Siedem pyta'n gl'ownych to jak siedem gl'ownych grzech'ow lub siedem sakrament'ow (my'sli Pani, ze miedzy liczba grzech'ow i ta sarna liczba sakrament'ow jest jaki's tajemniczy zwiazek?) i to w zupelno'sci wystarczy. Nie mam na razie zadnych innych pyta'n w zwiazku z nasza lawka w parku w Busku…


Warszawa, czwartek | 188 dni i nocy | Warszawa, sobota